Jedną z naszych milszych weekendowych tradycji, stało się cotygodniowe gotowanie bulionów.
Poza klasyczną włoszczyzną, lądują w nich wszystkie niezagospodarowane w tygodniu warzywne resztki (grubsze łodyżki natki pietruszki, głąb brokuła czy zielone części pora) i kilka przypraw (kilka ziarenek jałowca, pieprzu, ziela angielskiego i liść laurowy).
Poza klasyczną włoszczyzną, lądują w nich wszystkie niezagospodarowane w tygodniu warzywne resztki (grubsze łodyżki natki pietruszki, głąb brokuła czy zielone części pora) i kilka przypraw (kilka ziarenek jałowca, pieprzu, ziela angielskiego i liść laurowy).
Wszystko to po długim powolnym gotowaniu daje aromatyczny wywar, doskonały do szybkich dań przyrządzanych w ciągu tygodnia. Bez takiego domowego bulionu, risotto czy kaszotto nie byłoby nawet w połowie tak pyszne jak trzeba. Nie zaistniałby też bez niego żaden wege rosół, czy ten klasyczny "prawie polski" czy taki inspirowany japońską kuchnią - wege ramen.
Dzisiejszy ramen jest ciut spolszczony boczniakami (w miejsce shiitake), ale równie pyszny i rozgrzewający jak oryginał. Kiedy mamy już dobry domowy bulion, jego przygotowanie nie zajmuje tak wiele czasu jak się wydaje. Szczerze polecam, szczególnie na przednówku...