Domowego chleba na zakwasie nie trzeba chyba nikomu zachwalać, ale nie zaszkodzi przypomnieć, że upieczenie go jest prostsze niż się może wydawać :) Polecam przy okazji nucić cudnie ironiczną "balladę chlebową" Doroty Masłowskiej ... tak dla rozładowania podniosłej atmosfery :P
Ja chleb piekę w miarę regularnie od jakiegoś już czasu, a dzisiejszy wpis chcę dedykować pewnej osóbce, której to regularne pieczenie zawdzięczam i która jest moim chlebowym mistrzem - Sylwii.
Ja chleb piekę w miarę regularnie od jakiegoś już czasu, a dzisiejszy wpis chcę dedykować pewnej osóbce, której to regularne pieczenie zawdzięczam i która jest moim chlebowym mistrzem - Sylwii.
Zawdzięczam jej inspirację, zawdzięczam zakwas, który dzielnie mi służy przez cały czas i zawdzięczam coś jeszcze - dzięki niej od roku mam pyszne, własne suszone pomidory :)
Dług wdzięczności potężny i żeby połączyć te dwa dary, przepisy dziś też będą dwa :)
Zapraszam przy okazji do odwiedzenia jej bloga chlebemisola.blog.pl, po wiele innych przepisów i inspiracji - na pewno się ucieszy :)
Pierwszy przepis to ten, który dostałam od Sylwii na początek. Chcę się nim podzielić bo jest dobry dla tych, którzy z pieczeniem chleba na zakwasie startują - dodatek drożdży sprawia, że początkujący piekarz mniej się stresuje wyrastaniem i wyrabianiem. Łatwo się daje modyfikować na bardziej żytni czy pszenny - w zależności kto jaki bardziej lubi.
Składniki:(na 1 bochenek)
Składniki:(na 1 bochenek)
Dług wdzięczności potężny i żeby połączyć te dwa dary, przepisy dziś też będą dwa :)
Zapraszam przy okazji do odwiedzenia jej bloga chlebemisola.blog.pl, po wiele innych przepisów i inspiracji - na pewno się ucieszy :)
Pierwszy przepis to ten, który dostałam od Sylwii na początek. Chcę się nim podzielić bo jest dobry dla tych, którzy z pieczeniem chleba na zakwasie startują - dodatek drożdży sprawia, że początkujący piekarz mniej się stresuje wyrastaniem i wyrabianiem. Łatwo się daje modyfikować na bardziej żytni czy pszenny - w zależności kto jaki bardziej lubi.
Chleb pierwszy - przepis podstawowy
Składniki:(na 1 bochenek)- 200 g zakwasu żytniego
- 230 ciepłej wody
- 200 g mąki pełnoziarnistej pszennej (typ 1800 czyli graham)
- 150 g mąki pszennej chlebowej (typ 720)
- 1 łyżeczka soli
- duża garść ziaren (słonecznika, dyni, siemienia lnianego)
- 50 g drożdży
Drugi przepis to chleb, który piekłam specjalnie do tego posta, czyli mała modyfikacja podstawowego - "chleb pierwszy" w wersji żytniej i dodatek w postaci moich ulubionych suszonych pomidorów.... do tematu których wrócę na pewno nie raz i przypomnę o porze ich suszenia późnym latem :)
Chleb pierwszy - wersja żytnia z suszonymi pomidorami
Składniki:(na 1 bochenek)
- 200 g zakwasu żytniego
- 230 ciepłej wody
- 250 g mąki pełnoziarnistej żytniej (typ 2000)
- 100 g mąki pszennej chlebowej (typ 850)
- 1 łyżeczka soli
- duża garść ziaren (słonecznika, dyni, siemienia lnianego)
- 2 łyżeczki oregano
- kilka- kilkanaście połówek suszonych pomidorów z zalewy oliwnej ( u mnie aromatyzowane czosnkiem i rozmarynem), posiekanych
- 25 g drożdży
Przygotowanie:
(takie samo obu wersji)
W dużej misce rozprowadzamy drożdże z ciepłą wodą i dodajemy pozostałe składniki.
Solidnie mieszamy i wyrabiamy 2-3 minuty.
Miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy w spokojne ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Przekładamy do foremki "keksówki" (natłuszczonej i obsypanej bułką tartą, wyłożonej papierem do pieczenia lub sylikonowej, nie wymagającej takich zabiegów).
Wierzch wygładzamy mokrą dłonią (uwielbiam tą czynność, rozczula mnie ona niezmiennie), posypujemy makiem, kminkiem lub czarnuszką (ja zazwyczaj piekę dwa bochenki i jeden posypuję czarnuszką, bo ją uwielbiam, a drugi makiem, bo taki najbardziej lubią moi chłopcy).
Przykrywamy ściereczką i odstawiamy jeszcze na 1 -1,5 h do wyrośnięcia - ciasto ma podwoić objętość.
Pieczemy 50 min w 200 stopniach.
Studzimy na kratce i jemy jak przestygnie ... przynajmniej teoretycznie :)
(takie samo obu wersji)
W dużej misce rozprowadzamy drożdże z ciepłą wodą i dodajemy pozostałe składniki.
Solidnie mieszamy i wyrabiamy 2-3 minuty.
Miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy w spokojne ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Przekładamy do foremki "keksówki" (natłuszczonej i obsypanej bułką tartą, wyłożonej papierem do pieczenia lub sylikonowej, nie wymagającej takich zabiegów).
Wierzch wygładzamy mokrą dłonią (uwielbiam tą czynność, rozczula mnie ona niezmiennie), posypujemy makiem, kminkiem lub czarnuszką (ja zazwyczaj piekę dwa bochenki i jeden posypuję czarnuszką, bo ją uwielbiam, a drugi makiem, bo taki najbardziej lubią moi chłopcy).
Przykrywamy ściereczką i odstawiamy jeszcze na 1 -1,5 h do wyrośnięcia - ciasto ma podwoić objętość.
Pieczemy 50 min w 200 stopniach.
Studzimy na kratce i jemy jak przestygnie ... przynajmniej teoretycznie :)
Tak jak mówiłam - ten przepis dzielnie znosi wszystkie modyfikacje i przez pierwsze tygodnie, był bazą wszystkich moich chlebów. Do dziś zresztą czasem do niego wracam, bo jest prościutki i stosunkowo szybki :)
Radzę raz czy dwa upiec dokładnie tak jak mówi przepis podstawowy i poczuć co i jak, a później już do woli szaleć. Ważne tylko, żeby modyfikując przepis pamiętać, że ilość wody jest większa ze względu na zastosowane ziarna ...jeśli je pomijamy to trzeba dać też odrobinę mniej wody :)
Z czasem możemy oczywiście zaprzestać zupełnie dodawania drożdży.
Możemy używać mąki orkiszowej, zmieniać pszenną na żytnią, uzupełniać mąką owsianą czy ugotowaną kaszą gryczaną... możemy żonglować dodatkami (zioła, smażona cebulka, kminek, suszona śliwka itp... Hulaj dusza piekła nie ma albo właściwie witajcie u bram piekła :))))))
A jeśli chodzi o ZAKWAS to poza tym, że najlepiej jest dostać taki doświadczony, od kogoś kto też piecze, ale jak akurat nikogo takiego nie znamy to też nie duży problem.
Żeby go zrobić samemu (a później też żeby go utrzymać) potrzebujemy mąkę żytnią (typ 720 najlepiej) i ciepłą wodę.
W średnim naczyniu szklanym lub plastikowym mieszamy mąkę i wodę w równych proporcjach wagowych (np 50 g mąki i 50 g wody).
Przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy w ciepłe, ciemne miejsce.
Czynność powtarzamy raz na 24 godziny.
Po 5-7 dniach powinniśmy mieć kwaśno pachnący i równo bąbelkujący żywy zakwas, który pięknie będzie nam służył - im regularniej będziemy piec tym zakwas będzie miał większą moc :)
Niech nie zniechęca Was zapach - początkowo daleko mu do pięknej, kwaśnej woni zakwasu starszego, ale jeśli tylko nie zrobi się na wierzchy pleśń i widać, że zakwas pracuje, to wszystko jest w porządku.
Ja trzymam swój w szklanym naczyniu, w szafce nad piekarnikiem i podkarmiam raz dziennie (jeśli używam regularnie) lub w lodówce. Wtedy może stać nieruszany 2-3 tygodnie, ale przed kolejnym pieczeniem musimy go wtedy rozruszać przynajmniej na 12 h wcześniej.
Pilnujemy oczywiście żeby zostawić zawsze odrobinę zakwasu na następny raz i 12 h wcześniej podkarmić go potrzebna ilością mąki i wody :)
Miłej zabawy :)
Zapraszam do udziału w konkursie:
OdpowiedzUsuńwww.fochygochy.blogspot.com/2014/05/konkurs-z-ksiazka-w-tle.html
Agnieś,Agnieś, zapowietrzyłam się jak mój Konrad w dzieciństwie,kiedy spotykało go coś cudownego:)))Aż mi dziwnie,oczy mi się spociły i sama nie wiem co napisać,poza dziękuję:)Piękne są Twoje bochny:)))A najśmieszniejsze,że na moim blogu nie ma jeszcze żadnego chleba,ale będą,będą...:)))
OdpowiedzUsuńwidzisz :))))))))))) A mi się dziwiłaś, że się wzruszyłam :* A na Twoje chleby czekam z utęsknieniem :)))))
Usuńoby nie zabrakło chleba!
OdpowiedzUsuń