Nastał czas sycących, rozgrzewających zup, a ich zamorską królową jest oczywiście harira - flagowe danie marokańskie. Jej podstawą, poza potężnym bukietem przypraw, jest słodko kwaśna pomidorowa baza, sycąca ciecierzyca, soczewica i zwyczajowo mięso, choć... wersje wege też nie są rzadkością. Reszta to już fantazja kucharza czyli ile marokańskich domów (czy garnków), tyle różnych wersji hariry. Jedni dorzucają do niej więcej warzyw (polecam wersję z dodatkiem fasolki szparagowej, papryki lub dyni), inni makaron czy kuskus.
Z harirą jest trochę jak z naszą rodzima pomidorówką, która w każdym domu smakuje inaczej, mimo, że teoretycznie wszyscy przygotowujemy ją bardzo podobnie.
Równie bogata jest lista obowiązkowych dodatków tj, oliwa z oliwek, sok z limonki, duża ilość natki pietruszki, natki kolendry i pieczywo i daktyle podawane do przegryzania.
Polecam na jesienne i zimowe chandry.
Harira
- 1 puszka lub taka sama ilość ugotowanej ciecierzycy
- 1/2 szklanka czerwonej soczewicy
- 1 szklanka zielonej soczewicy
- 2 cebule
- 2 pałki selera naciowego
- 1 duża marchew
- 1-2 ząbki czosnku
- puszka (400ml) krojonych pomidorów
- 400ml passaty pomidorowej
- 2/3 łyżeczki nasion kolendry
- 2 łyżeczki kuminu
- 1 łyżeczka kurkumy
- 1 łyżeczka imbiru
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1 łyżeczka słodkiej papryki
- 1-2 świeże chili lub 1/2-1 łyżeczki ostrej papryki (ilość radzę dostosować do wrażliwości własnych kubków smakowych)
- szczypta szafranu (można pominąć)
- kilka łyżek oliwy
- sól
- sok z limonki lub cytryny
- natka kolendry
- natka pietruszki
- białe pszenne pieczywo
- daktyle do przegryzania
Przygotowanie:
Cebulę i seler naciowy kroimy w dość drobną kostkę.
W garnku z grubym dnem rozgrzewamy kilka łyżek oliwy, dorzucamy pokrojona cebulę i seler.
Podsmażamy kilka minut i dorzucamy przyprawy tj przeciśnięty przez praskę czosnek, roztarte w moździerzu kolendrę, kumin i całą resztę przypraw sproszkowanych.
Smażymy kilka minut, dorzucamy pokrojoną w kostkę marchewkę, szafran (jeśli go dodajemy), wlewamy pomidory (krojone z puszki i passatę), 1 i 1/2 litra wody i obie soczewice.
Gotujemy do miękkości zielonej soczewicy, dorzucamy ugotowaną ciecierzycę i jeszcze chwilę trzymamy na ogniu (w razie potrzeby dolewamy jeszcze odrobinę wody).
Podajemy gorącą, skropiona oliwą, sokiem z limonki/cytryny, posypaną natkami kolendry i pietruszki.
Przepis IDENTYCZNY co na Jadłonomii. Kultura wymaga podania źródła nawet jeśli się inspirujesz, ale coś tam po swojemu zmieniasz. A to to już jest czysty PLAGIAT.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi za Twoje oburzenie ale nic na nie nie poradzę. Jeśli już to najbliższa tego jest zdaje się wersja Agnieszki Kręglickiej, publikowana w wysokich obcasach (wcześniej niż przepis Marty Dymek). Zestaw przypraw i proporcje mojej hrriry zawdzięczam w dużej mierze właścicielowi wegańskiej knajpy w Essaouirze ale ... znam całą masę blogów i książek gdzie też tylko szczegóły je różnią (brak cynamonu a więcej kurkumy itd itp). Pozdrawiam serdecznie
UsuńPrzepis wcale nie jest identyczny "co na JADŁONOMII". A posądzanie gotujących blogerów o plagiat jest zabawne, zwłaszcza jeśli dotyczy to marokańskiej zupy, którą mogli jeść w tej samej wersji ;-)
OdpowiedzUsuń:D a to ci się dostało siostra :D wyobraź sobie że mące takie zupy z głowy, chyba arabska krew też mam ;)
OdpowiedzUsuńPyszna............
OdpowiedzUsuńTo chyba jakaś nowość na rynku, muszę koniecznie przetestować, lubię takie polecajki.
OdpowiedzUsuńrobiła go moja babcia, robiła moja mama
OdpowiedzUsuń