Weganizowanie sałatki jarzynowej postępowało u nas w domu etapami, był czas kiedy dodawałam jeszcze do niej jajek, ale już bezjajeczny majonez (klasyczny kupny to najgorszej jakości jajka i najgorzej traktowane kury). Całkowite jej zweganizowanie okazało się jednak prostsze niż mi się wydawało i nawet wegetariańska część familii przyjęła to bez jakiegokolwiek buntu.
Wersja bezjajeczna wymaga jednak kilku drobnych zmian, dodatku soli kala namak (jej nie da się uniknąć bo zastępuje smak jajka), dodatku kukurydzy (słodkawy smak, kolor i dobra konsystencja) i dodatku gotowanego selera, którego wcześniej unikałam.
Nie zmieniło się za to najważniejsze: warzywa MUSZĄ być gotowane na parze (te po gotowaniu bulionu można użyć do wszelakich pasztetów, ale nie do sałatki), ziemniaki jeszcze dodatkowo MUSZĄ być gotowane w łupinach, a kiszone ogórki MUSZĄ być najlepsze (u mnie domowe) tj. jędrne, aromatyczne, prawdziwie kiszone, a nie pachnące plastikową beczką i szmatą...
Nie zmieniło się też to, że w jej wielkanocnej wersji uwielbiam dodatek obgotowanych kiełków fasolki mung, bo pachną wiosną i smakują jak młody groszek :)